Na
10. jubileuszową edycję Fashion Week Poland tłumnie przybyli ludzie mody, szołbiznesu i
przypadku.
Pierwsze rzędy jak zwykle okupowali tak zwanie
„ważni ludzie” ze „znanym polskim pisarzem” na czele. Przerwom między pokazami towarzyszyła
zagorzała dyskusja, czy identyfikator zawieszać na szyi, przy torebce, a może w
torebce. I tak dowiedziałam się, że
noszenie identyfikatora na szyi to himalaje obciachu i generalnie psuje on całą koncepcję „ałtfitu".
Nowa lokalizacja, która miała dać efekt wow i
podnieść prestiż imprezy, mnie osobiście nie zachwyciła. Zdecydowanie wolałam
postindustrialne klimaty i podgrzewane namioty.
Patrząc na
przybyły towarzystwo, momentami miałam wątptliwości czy jestem na „najważniejszym
wydarzeniu modowym w Polsce”. Dużo golizny, sporo złota, mało klasyki. Awangarda mieszała się z tandetą, glamour z
kiczem, Kenzo z różowymi litami. W tłumie air maxów, creepersów i marynarek w
dżunglowy print, zatęskniłam za
prostotą, minimalizmem i ponadczasową klasyką.
Dlatego jako
wyznawczyni minimalizmu w wersji ortodoksyjnej, z perwersyjną wręcz
przyjemnością obejrzałam pokaz Joanny
Kędziorek. Projektantka udowadnia, że szaro nie znaczy nudno i że mniej
znaczy więcej. Kolekcja dla pań ceniących nade wszystko prostotę, ascezę
kolorystyczną i minimalistycznie skonstruowane sylwetki. Ubrania sygnowane
nazwiskiem Kędziorek nie są
wydarzeniem jednego sezonu. I na tym polega siła tej kolekcji.
Kędziorek/fot. Łukasz Szeląg |
Nie rozczarowała również Iga Szuchiewicz tworząca pod szyldem Malgrau udowadniając, że klasyka nie musi być nudna i zachowawcza.
Malgrau/fot. Łukasz Szeląg |
Pjotr to dla mnie objawienie łódzkiego Fashion Week’a. Nowa ekspresja, która nie uwodzi, a manifestuje.
Pjotr/fot. Łukasz Szeląg |
Nie zawiódł również Michał Szulc. Dwukrotny stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa
Narodowego, nagradzany w wielu konkursach, swą najnowszą jesienno – zimową kolekcją
pt. Fire udowodnił, że wielkim projektantem jest. W mistrzowski sposób żongluje
proporcjami, matematycznymi kombinacjami. Mnie osobiście urzekły metaliczne
kurtki i spódnice z przeskalowanymi aplikacjami udającymi kieszenie. Był ogień.
I były gromkie brawa. Zasłużenie.
Michał Szulc/fot. Łukasz Szeląg |
Nie jestem w stanie pojąć wszystkich achów i ochów
nad kolekcją duetu Odio i Jakuba Pieczarkowskiego bo też doprawdy
nie wiem, co może być zachwycającego w patchowrkowych strachach na wróble
przyodzianych w basenowe klapki.
ODIO & Jakub Pieczarowski/fot. Łukasz Szeląg |
Patrząc na kolekcję Natalii Jaroszewskiej, miałam wątpliwości, czy aby to na pewno
ubrania na jesień, zimę 2014/15. Projektantka
pogodnie patrzy w przyszłość – w dosłownym tego słowa znaczeniu. Liczba modelek
w przezroczystościach, krótkich szortach i samych majtkach sugeruje, że aura
tej zimy będzie dla nas wyjątkowo łaskawa. No ale słynne dewiza projektantki
„200 procent kobiecości” zobowiązuje.
Sama Łódź nie zawiodła, pozostając niezmienna w swej
szpetności i jak co sezon dostarczająca
odpowiednią ilość absurdalnych przeżyć – od rozmowy z pijanym Murzynem mówiącym
(mimo upojenia) płynnie po polsku po szalonego kierowcę nocnego autobusu MPK,
który raczył pasażerów hitami zespołu Rammstein.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz