piątek, 30 września 2016

FRANCJA ELEGANCJA CZYLI SŁÓW KILKA O PARYSKIM STYLU




O tzw. „parisian chic” krążą już legendy. Mieszkanki jednego z najmodniejszych państw świata uchodzą za ikony mody i arcymistrzynie stylu. Na czym polega słynny francuski styl i jak go przemycić do własnych stylizacji? O tym w dalszej części.


Przyznaję otwarcie – nie jestem miłośniczką Francji. Moje serce nie bije szybciej na słowo Paryż, jestem wręcz antyfanką Coco Chanel ( i nie chodzi tylko o mdlący, banalny zapach  Chanel No.5 - bynajmniej). Nie porywa mnie twórczość  Gainsbourga, Daft Punk zresztą też. Nigdy nie bawiły mnie francuskie komedie. Ale jest jedna sfera, w której nikt inny, jak właśnie Francuzi, a właściwie Francuzki mnie zachwycają – MODA. Mieszkanki światowej stolicy mody są dla mnie niekwestionowanymi mistrzyniami stylu, elegancji i wdzięku.
Co  mnie tak urzeka we francuskim stylu? Paryski szyk jest impregnowany na trendy. Nie krzyczy kolorami. Nie atakuje skomplikowanymi  fasonami.  Jest bardzo kobiecy, ale nie wyzywający. Klasyczny, ale nie nudny. Stonowany, ale z nutą nonszalancji. Codzienny, ale zarazem wyrafinowany.  To niebanalna elegancja zamknięta w paru bazowych kolorach, od czasu do czasu podkręcona krwisto czerwoną pomadką.  W paryskim szyku mniej znaczy więcej.

Francuzka ubiera się z większym umiarem niźli czyni to ognista Włoszka czy lubiąca eksperymentować Brytyjka, a mimo to przykuwa wzrok - niewymuszoną, naturalną elegancją.  To, na co Francuzki bardzo zwracają uwagę, to fason ubrania. Bo wiedzą, że tylko dobrze skrojone ubranie pozwoli uzyskać  świetną stylizację. Nie mniej istotną kwestią dla Francuzek jest jakość materiału, z jakiego została wykonana dana rzecz. Panie znad Sekwany inwestują w wysokiej jakości naturalne tkaniny takie jak len czy wysokogatunkowa wełna. Francuzki mają ponadto niebywały talent do łamania modowych zasad bez narażenia się na garderobiany faux pas. Zmiksują srebro ze złotem, granat z czernią i wyglądają obłędnie.

Francuzki unikają chirurgów plastycznych, nie ulegają kultowi młodości. Zamiast skalpela wybierają solidną pielęgnację cery. Nie botoksują się, nie głodzą, nie stosują diety cud. Ich makijaż jest delikatny, choć nie stronią od mocno zaakcentowanych czerwoną pomadką ust. Spójrzcie na Caroline de Maigret, Marion Cotillard, Ines de la Fressange  czy Charlotte Gainsbourg – próżno doszukać się na ich twarzach znaku  interwencji chirurga plastycznego czy mocnego makijażu. Francuski szyk to także umiar w pokazywaniu swojego ciała. Francuzki wolą zakrywać niż odkrywać, hołdując słowom Armaniego, że uwodzenie polega na  sugerowaniu, nie zaś na pokazywaniu.

Francuski nie tylko nie epatują nagością, ale i metkami. Fashonistki znad Sekwany nie lubią ostentacyjnego pokazywania logo. We Francji cała ta filozofia ubioru ma swoja nazwę: Bon chic, Bon genre ( w wolnym tłumaczeniu dobry styl, dobry gatunek).


Wspomniana już Caroline de Maigret, francuska modelka, to dla mnie niekwestionowana mistrzyni stylu. Caroline prócz tego, że przyjaźni się z Karlem Lagerfeldem i jest moją garderobianą idolką, współtworzy także książkę „Bądź paryżanką, gdziekolwiek jesteś”, w której zdradza tajemnicę paryskiego "je ne sais quoi". W książce tej, jak w pigułce, zawarto tajniki stylu paryżanek – na różnych jej płaszczyznach, nie tylko tej modowej. Jest rzecz o makijażu, imprezach, poimprezowym kacu (tak, paryżanki też piją alkohol), randkach, ale też o wychowywaniu dzieci, budowaniu związków, gotowaniu i ulubionych miejscówkach w Paryżu. Autorki książki podpowiadają jak  wzbudzić zazdrość u mężczyzny i gdzie można znaleźć fajne butiki z ciuchami vintage. A wszystko napisane wdzięcznym, zabawnym językiem. Taki francuski „Sex w wielkim mieście” w książkowym wydaniu. Poniżej przygotowałam parę wybranych cytatów.









A jak skomponować stylizację „parisian chic”? Podpowiedzi znajdziecie w wyselekcjonowanych przeze mnie zdjęciach oraz autorskich kolażach. Zainspiruj się! Moda jest po to by się nią bawić, eksperymentować; jest kosmopolityczna, nie zna granic! Także tych geograficznych. Bo jak  mówi była modelka i muza projektantów -  Ines de la Fressange: „Wcale nie trzeba urodzić się w Paryżu, żeby mieć paryski szyk."

















źródło zdjęć: Pinterest

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz